Mirabell
Nastał
kolejny ciężki dzień podróży. Od samego poranka nad głowami podróżnych kłębiły
się ciemne chmury. Droga już gdzieniegdzie była pokryta śniegiem, ale powietrze
już od dłuższego czasu dawało znać o nadchodzącej zimie. Grupka ludzi
składająca się z trzech żołnierzy i dwóch kobiet wędrowała już od pewnego
czasu, zbliżając się do upragnionego celu - Muru.
Mirabell Royce nie była przyzwyczajona do takich długich
podroży, więc co jakiś czas zatrzymywała się wraz ze swoimi ludźmi w pobliskich
karczmach, aby tam zjeść ciepły posiłek i odpocząć w miarę wygodnych łóżkach.
Nigdy nie lubiła
podróżować tylko i wyłącznie w otoczeniu mężczyzn, dlatego zabrała ze sobą
swoją jedyną przyjaciółkę Aurę. Obie znały się od najmłodszych lat i każdą
wolną chwilę spędzały razem w Orlim Gnieździe. Dla Mirabell taka długa rozłąka
z przyjaciółką byłaby nie doniesienia.
Minął czternasty dzień ich wyprawy, gdy w końcu
przekroczyli granicę Winterfell i znaleźli się na terenie Wilczego Lasu.
Dziewczyna widząc przed sobą potężne, pokryte śniegiem drzewa, które pięły się
tak wysoko, iż wydawało się, że dotykają nieba, zadrżała. Im coraz głębiej
zapuszczali się w las, wydawało się, że pokrywa go coraz to gęstsza warstwa
białego puchu.
Zapadł już zmrok, na niebie powoli zaczynały pojawiać się
gwiazdy, a oni w dalszym ciągu zanurzali się w coraz większym chłodzie.
Las nocą niespodziewanie ożył. Wraz z pojawieniem się
księżyca, po okolicy rozniosło się wycie wilka, a zaraz potem kolejne i jeszcze
następne. Mirabell przez jeden ułamek sekundy, mogłaby przysiąc, że widziała
błysk żółtych ślepi niedaleko ścieżki. Przeszył ją delikatny dreszcz, a jej
klacz zarżała niespokojnie. Zwierze wyczuło jej strach, więc poklepała je po
boku, szepcząc uspokajające słowa.
Royce usłyszała za sobą cichy jęk Aury i zatrzymała się.
Spojrzała na przerażoną twarz towarzyszki i wyciągnęła dłoń, aby uściskać jej
rękę. Chociaż sama drżała na ciele przez roznoszący się odgłos stada wilków, chciała
dodać otuchy przyjaciółce. Pokazać jej, że jest tutaj z nią i nie powinna
niczego się obawiać. Aura zacisnęła palce na jej dłoni i uśmiechnęła się wdzięcznie.
Nie odzywając się ani słowem, ruszyły dalej, za oddalającymi się ludźmi.
-Walterze!- wzięła głęboki oddech i zwróciła się do
swojego strażnika. Ten odwrócił się niemal natychmiast na dźwięk jej głosu i
widząc, że zbyt daleko oddaliły się od grupy, zawrócił szybko ludzi.
-Tak, moja pani? Czy coś się stało?- spytał, rozglądając
się uważnie wokół, jakby szukał zagrożenia. Jedna ręką sięgnął za poły grubego
płaszcza, chcąc zapewne wyciągnąć miecz. Uspokoiła go, kiwając przecząco głową.
-Jesteśmy po prostu zmęczone. Rozbijmy obóz, odpoczniemy parę
godzin i wyruszymy zaraz z rana.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Wszędzie czają się dzikie
zwierzyny. Chwila nieuwagi i możemy zostać zaatakowani. Dziewczyna westchnęła,
przykładając dłoń do czoła i odezwała się ponownie, siląc się na spokojny ton.
-Dwójka strażników na warcie wystarczy. W razie
niebezpieczeństwa zostaniemy szybko powiadomieni i ruszymy w drogę. Nie mam ochoty
wysłuchiwać dalej twoich sprzeciwów. Chyba zapominasz, do kogo się zwracasz.- z
każdym jednak wypowiadanym słowem, jej głos przybierał na sile. Nie było sposób
zauważyć, że powoli jej strażnik działał jej na nerwy, próbując ignorować
rozkazy. Ostatnie zdanie wręcz wykrzyczała. Czułą jak serce łomocze jej w
piersi. Nie lubiła się denerwować, zwykle zdarzało się to bardzo rzadko. Lecz w
takich okolicznościach, jeszcze na dodatek czując okropne zmęczenie, nie
potrafiła się już więcej pohamować.
Chcąc czy nie, musiał w ostateczności przystać na wolę
swojej pani. Zsiadając z koni, odprowadziła wzrokiem mężczyznę, który wraz z
pomocą dwóch towarzyszy, zebrał kilka suchych gałęzi i rozpalił dla nich ognisko.
Po kolejnych
czterech dniach wędrówki, Mirabell w końcu wyczuła, że zbliżają się do celu. Od
dwóch nocy jechali bez postoju, bo takie było jej życzenie. Była zmęczona, ale za
wszelka cenę starała się tego nie okazywać. Jej jedynym pragnieniem było w końcu
znaleźć się na Czarnym Zamku. Dopiero wtedy pozwoli sobie na odpoczynek.
Dlatego też na każdą wzmiankę o stanie jej samopoczucia, zbywała rozmówcę
krótkim zdaniem, że czuje się dobrze.
W końcu drzewa
zaczęły rosnąć coraz rzadziej, aż w końcu okolica stała się białym pustkowiem.
Zostawili za sobą las, by w końcu dostrzec potężna białą budowlę wznoszącą się
kilkadziesiąt metrów w górę. Wrażenie było takie jakby lodowa budowla sięgała
nieba.
Jej opiekun wydał z siebie radosny okrzyk, a na twarzach
reszty również było widać zadowolenie i ulgę, że ich wyprawa dobiegła końca.
Aura jadącą już z samego przodu, wjechała przez bramę na plac znajdujący się
przy zamku.
-Panienko Mirabell, jesteśmy już na miejscu.- odwrócił się
w jej stronę, a jego uśmiech zaraz zbladł.- Dobrze się czujesz, Pani?
Zmusiła się do delikatnego kiwnięcia głową. Czuła się
coraz bardziej słaba, jej organizm nie przywykł do takich podroży, a te
zaledwie dwa dni bez snu wystarczyły do pogorszenia się jej stanu.
Sylwetka Waldera stawała się coraz mniej wyraźna, a
wszystko dookoła zaczęła pochłaniać ciemność. Głos mężczyzny stawał się coraz
bardziej odległa, pomimo tego, że natychmiast zawrócił i pędem puścił się w jej
stronę. Chciała coś powiedzieć, ale z jej gardła wydobył się tylko cichy jęk,
gdy upadła na ziemię tracąc przytomność.
~~*~~
Czując rozpływające
się dookoła ciepło, na jej bladej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Otworzyła powoli oczy, uważnie rozglądając się po komnacie. Wystrój pokoju
różnił się od tych z jej rodzinnych stron. Otaczały ją ciemne kamienne ściany
bez żadnych ozdób, nie licząc kilku świec, rozpalonego kominka i jednego,
średniej wielkości okna, które teraz było szczelnie zamknięte. Łóżko, na którym
ją położono, było duże i wygodne.
Usiadła powoli, wykrzywiając twarz w grymasie bólu, który
przeszył jej prawe ramię i położyła głowę na oparciu. W tym samym momencie
ciężkie, drewniane drzwi otworzyły się, wnosząc do środka odrobinę zimnego
powietrza i dwóch mężczyzn. Pierwszym z nich był Walder, na którego widok
uśmiechnęła się, a drugim nieznanym jej, był gruby chłopak, który czaił się za
strażnikiem.
-Jak się czujesz, Mirabell?- strażnik podszedł bliżej,
jego twarz ukazywała taką troskę, jakiej nigdy nie widziała nawet u swojej
matki czy ojca.
-Dobrze. Chyba ten upadek nie wywołał większych szkód na
moim organizmie, niż potłuczone ramię.- odparła znużonym głosem i wbiła wzrok w
tłustego chłopaka.- Kim jesteś?
Pod wpływem jej spojrzenia, tamten skulił się i chyląc
głowę, odezwał się cicho.
-Nazywam się Samwell Tarly, i...
-Wybiegł nam wczoraj na powitanie. Pomógł mi zaprowadzić
panienkę do komnaty.- Wszedł mu w zdanie Walder i stanął obok niego, mierząc go
obojętnym spojrzeniem. Mirabell wiedziała dokładnie o czym myślał, dlaczego
przyjęli do Nocnej Straży takiego jak on.
Kiwnęła głową i obdarzyła ich ciepłym uśmiechem.
-A co z Aurą i pozostałymi?
-Obecnie znajdują się w jadalni. Jeśli Lady sobie życzy
mogę zaraz po nią posłać.
-Dziękuję, ale wolałabym jeszcze chwilę odpocząć. Później
muszę spotkać się z Lordem Dowódcą.
-Oczywiście. Jeśli panienka będzie czegoś potrzebowała,
będę w pobliżu.- Walder ukłonił się nisko. Sam poszedł za jego przykładem i
obydwoje zamknęli za sobą drzwi, pozostawiając ją znów samą. Jeszcze raz objęła
wzrokiem pokój, po czym zanurzyła się w miękkiej pościeli i zamknęła oczy.
❅
Rozdział napisany już dawno, ale jakoś nie miałam czasu, aby go dodać. Dziękuję za komentarze pod prologiem, miło wiedzieć, że komuś się podoba.
xx
Sztywny ten Walder, przypomina mi trochę Joraha Mormonta, pewnie go nie polubie w dalszej części :P Wszystko utrzymane w stylu Gry o Tron czyli to co lubię :) Czekam na szybkie pojawianie się Jona i Roba :P
OdpowiedzUsuńCzekam na Jona<3 Kiedy nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńJak tylko go poprawię :)
UsuńCzyli już napisany! Super ;)
UsuńTak :) Mam już napisane naprzód 3 rozdziały :)
UsuńBardzo fajny rozdział ;) Czy to Kenna z Reign a szablonie?
OdpowiedzUsuńTak :)
UsuńNie chcesz zmienić jej na Emilię Clarke?
UsuńNie, ta aktorka idealnie pasuje do postaci, którą wymyśliłam.
Usuńświetny rozdział czekam na następny :))
OdpowiedzUsuńHm.. rozdział fajny, chociaż jeszcze niewiele się dzieje. Wiem, wiem, trzeba poczekać, akcja się musi rozkręcić. I tak też zrobię. Będę czytać od początku aż do końca. :)
OdpowiedzUsuńMirabell wydaje mi się taka strasznie wyniosła, ale w sumie taka powinna być. Nie jest byle kim. Nie mam jej więc tego za złe. Mam jednak nadzieję, że nie będzie taka względem wszystkich.
Nie mogę się już doczekać, aż pojawi się Robb. W serialu mi go zabili, to chociaż tutaj będę mogła się nim nacieszyć. Błagam, jeśli chcesz go zabijać to jak najpóźniej!
Na razie tyle ode mnie. Wiem, mało konkretny ten komentarz. Obiecuję poprawę... kiedyś.
Czekam oczywiście na więcej i życzę weny... dużo weny, litrów weny!
Pozdrawiam
Kurczę, przepraszam, że wpadam dopiero teraz, ale jakoś tak wcale nie mogłam zorganizować sobie czasu.
OdpowiedzUsuńAch i och, podoba mi się. Już lubię Mirabell. Jest odrobinę wyrachowana i wydaje mi się ciut zimna, ale taka właśnie mi się podoba. Jestem ciekawa, jak dalej rozwiniesz jej postać.
Sam! Kocham Sama, toteż uśmiechałam się jak debil na widok jego imienia. Zawsze mi się podobało w nim ta jego opiekuńczość. Taki tam słodziak, ale potrafi też być odważny... no i kogóż to ja widzę w bohaterach? Robb! Dawaj go tu! Dawaj jego i Jona!
Aż mi się zachciało pisać dalej moje opowiadanie o GoT. Widzisz? Inspirujesz mnie.
xoxo, Loks.
~10milkyway.blogspot.com
Haha, cieszę się, że jakoś na Ciebie wpłynęłam! Wybacz, ze jeszcze nie miałam okazji być u Ciebie i skomentować, ale obiecuję to szybko nadrobić :)
UsuńA więc brakowało mi przecinków i zakradła się jedna literóweczka, którą wyłapiesz jak jeszcze raz przeczytasz rozdział. Niestety takie rzeczy się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać, AMEN. Taka dola wszystkich pisarzy. No niestety.
OdpowiedzUsuńCo mi jeszcze podpadło? Hmmm... nazwy miast i innych miejsc. Raz czytamy o Winterfell, a tuż obok mamy Wilczy Las. W sumie nie wiem, co z tym fantem zrobić, bo to jest FF. Można by zaryzykować i przetłumaczyć wszystkie nazwy własne na język polski, ale nie oszukujmy się. Winterfell brzmi lepiej, niż... Spadek Zimy, bo chyba tak to powinno się tłumaczyć. No nie wiem. Pomyślę nad złotym środkiem i dam Ci znać :D
Cóż. Ten kto myśli, że pierwszy rozdział ma od razu wprowadzać czytelników w akcję, ten jest... idiotą. Nie oszukujmy się. Najpierw trzeba trochę polać wody, nagderać nagderać i dopiero potem kogoś zabić. Pierwsze rozdziały są sprawdzianem. Testem, który wykaże, czy dany autor umie ładnie opisać świat przedstawiony, bohaterów i ich odczucia. Ty ten test zdałaś. Gdyby przyszło mi go oceniać, to dostałabyś dumne +db. Dlaczego? Już Ci mówię. Ładne opisy. Szczególnie zachwycił mnie moment, kiedy wilk,a właściwie jego oczy, spłoszyły konia. Powiem Ci szczerze, że kiedy czytałam ten fragment, ta scena wyświetliła mi się jak film. Poważnie. Co jeszcze? Nie przynudzasz, że tak powiem kolokwialnie. Inni piszą pięciometrowe epopeje, a ja śpię podchodząc do czwartego podrzędnie, nadrzędnie i obokrzędnie złożonego zdania. Przeważnie w takich... potężnie rozbudowanych zdaniach, sytuacja wygląda tak: wlazł na gruszkę, rwał pietruszkę, rzepa mu się rodzi. Pomieszanie z poplątaniem i groch z kapustą. Jeżeli ludzie umieją pisać takowe twory, to proszę ja Was bardzo, ale prośba - nie piszcie ich na siłę, bo wychodzi z tego tragedia narodowa. Postacie. Jeszcze się do nich nie przekonałam. Potrzebuję do tego... troszkę czasu. Mirabell wydaje mi się być osobą, która chce być uważana za twardą kobietę, ale niestety taka nie jest. Ten strażnik... Walter. Z chęcią bym go udusiła, a żeby było bardziej elegancko, odcięłabym dopływ tlenu. Co za facet. Dobrze, że dziewczęta pokazały mu jego miejsce w szeregu. Samwell wydaje się być sympatyczny. Coś z nim zadziałaj :) Pewnie się dziwisz, czemu nie dałam Ci oceny bdb. Już Ci mówię, kochana. Ciebie stać po prostu na więcej (i dłużej). I wiem, że jak dojdziemy do epilogu w tym opowiadaniu, to będziesz mistrzynią pióra, bo to pisanie coraz lepiej Ci idzie. Ćwiczenie czyni mistrza ;)
Pozdrawiam
Ress
PS. Nie przyzwyczajaj się do tak długich komentarzy. To jednorazowa wpadka :D
http://niech-milosc-zwyciezy.blogspot.com -> Nowy rozdział. W końcu :P
Heej ;*
OdpowiedzUsuńJuż jestem,
Nie było mnie, bo nie miałam czasu...
Przez co zaniedbałam blogi
Nie tylko swoje, ale i czytelników.
Jest mi wstyd i to bardzo.
jednak chciałam u Was wszystkich pojawic się ze skromnym komentarzem, że
nie zapomniałam oWas.
Tego na pewno nie.
Mam nadzieję, ze już nie będę miała tylu zaległości...
Mirabell nadal jest osobą dość twardą, i to mi się podoba w tej osobie. Dla mnie to niepapierkowa postać, nadałas jej charakteru... ;)) Więcej jej opisów chcę ;))
u mnie nn - http://pokoj-1408.blogspot.com/
Hej. Na początek przepraszam, że tak długo musiałaś czekać a jakikolwiek odzew z mojej strony. Ale moja wena powoli chyba wraca i komentarze mi się jakoś lepiej pisze :)
OdpowiedzUsuńA więc twoje nowe opowiadanie już mnie wciągnęło. Co prawda nie czytałam tej książki na której się opierasz wiec nie mam kompletnie pojęcia o co chodzi. Dzięki temu staje się to dla mnie jeszcze ciekawsze :)
Bohaterka mimo że może z zewnątrz jest delikatną kobieta to w środku jest silna i pokazała to w czasie wędrówki. Mimo, ze bardzo ją wycieńczyła.
Widać, że ten kuzyn jest jej bliski skoro tak się poświęca. Wędrówka przez las pełen dzikich zwierząt mimo, że z obstawa nie jest bezpieczna. Ciekawa jestem co się stało z tym jej kuzynem. Czy żyje?
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Ach i mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale zazwyczaj czytam jedno opowiadanie od jednego autora... Po prostu brak czasu. I chyba będę czytała to bo to bardziej moje klimaty.
Pozdrawiam
Aurelia
Ps. Zapraszam na nowy rozdział :)
Zostałaś nominowana do Liebster Awards
OdpowiedzUsuńGratuluje!
Więcej info na
http://upadla-i-lowcy.blogspot.com/
Zaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuń